poniedziałek, 28 listopada 2011

Niefajnie...

Pewnych rzeczy nie da się naprawić...
Tak po prostu nie są do sklejenia...
Bo za dużo kawałków, bo część zaginęła, bo nawet jeśli coś tam się pozlepia to i tak za jakiś czas, przy byle dotknięciu  rozsypie się wszystko...



Jestem zła na siebie...
Obudziłam mnie w nocy wichura i wiedziałam, że powinnam wyjść na taras i schować figurę ale ja boję się nocy i wichury...
A może wtedy i tak było już za późno...
Jestem zła, że nie pomyślałam, żeby go sprzątnąć wieczorem.
Nikt nie pomyślał...




I tak zamiast Mikołaja stojącego z latarenka przy kominku - mam rozbitą figurę i smutek w oczach dzieci, które tak na niego czekały...
Jutro będę starała się go jakoś posklejać bo akurat w tym przypadku może się uda...

3 komentarze:

  1. Da się posklejać napewno :-) Ten halny zaskoczył wszystkich :-o
    Pierwszy akapit bardzo mi się podoba i pasuje do moich ostatnich przemyśleń :-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby się udało chociaż jeszcze nie wpadłam na sposób jak to zrobić, może wypełnić go od środka pianką montażową...?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie znoszę wiatru. Do dziś mi w głowie huczy. Potworny żywioł. A Mikołaja szkoda.

    OdpowiedzUsuń