wtorek, 29 stycznia 2013

Zaczęłam...

Oczywiście to nie mój "pierwszy raz"...
W liceum byłam gibka, elastyczna, wysportowana...
Gimnastyka, łyżwy, rolki, piłka nożna, siatkówka, rower, taniec...
Potem zagrożona ciąża wiec zero ruchu...
Potem druga ciąża...
Potem ciągle byłam w ruchu ale ze sportem nic to nie miało wspólnego...
Od kilku lat próbuję wrócić do regularnej aktywności fizycznej ale...
Bez rezultatu...
Poziom motywacji równy poziomowi mobilizacji...
Na fitness za daleko -  kiepska wymówka...
Lepsza już ta, że się wstydzę...
Moja waga - akceptowalna...
Ale te wszystkie fałdki, zwisy - uuuuuu... niefajne...

Dlatego zaczynam jeszcze raz...
Z Kamilą i Ewą...
Po 10 minutach dostałam zadyszki...
Mizernie...
Drugie podejście wieczorem...
Jak odnajdę płuca, które wyplułam...

5 komentarzy:

  1. Kochana :)) Mam nadzieję, że chociaż u Ciebie lepiej z tą motywacją. I nie słomiany zapał zawinił, ale proza życia ... U mnie ostatnio ciulowy czas. Ale podniosę się! Powstanę niczym feniks z popiołów! Już jutro! Przyłącz się :) Start - późne godziny wieczorne = dzieci śpią, a mąż nie kreci się pod nogami ;)
    ŚCISKAM SERDECZNIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś wracam do gry! :-) Motywacja taka sobie ale mam nadzieję, ze wzajemnie będziemy się nakręcać :-)

      Usuń
  2. Jak idzie ... ? Tylko szczerze! Bez ściemy! ;)

    OdpowiedzUsuń