czwartek, 12 listopada 2009

Kwiaty...

Trochę zaniedbałam ostatnio moje kwiaty. Paradoksalnie im więcej miałam czasu, tym mniej pożytecznych rzeczy zrobiłam w domu. Zanurzyłam się w bylejakości, przestałam się cieszyć drobnostkami, nie mogąc mieć tego czego pragnę, wolałam nie mieć nic...
Taka dziwna filozofia, wiem...
Po raz kolejny obiecuję sama sobie, że od tej pory będzie inaczej. A nuż ta jawnie złożona obietnica będzie mnie motywować bardziej, aniżeli te składane w ciszy serca.

Przycięłam mirty, oskubałam geranium, spryskałam beniaminka.
Moje skrzydłokwiaty zakwitły ponownie, więc chyba nie jest do końca tak źle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz