byłam wreszcie "wolna"...
i szczęśliwa...
mój przystanek na Kasprowicza...
spacery Twardowską...
kościół na Nowogrodzkiej...
budki telefoniczne...
lucky strike na smutki...
wyjeżdżałam ze złamanym sercem...
wiedziałam, że już nie wrócę...
wiedziałam, że muszę...
że nie ma innego wyjścia...
teraz bywam ale...
to już nie moja Warszawa...
czuję się jak intruz...
obca...
choć przecież są jeszcze miejsca, gdzie chodniki pamiętaj ślady moich stóp...
gdzieś jeszcze wiatr niesie mój śmiech...
ale to już nie moja Warszawa...